Była ateistką, dla żartu poszła na adorację. „To było tak, jakby mi ktoś podpalił serce”
Źródło: www.deon.pl
Dorastała w domu „totalnie antyklerykalnym”. Ojciec wpajał jej przekonanie, że „dobro jest słabe, a zło jest silne”. Na nabożeństwo pojechała, bo chciała trochę pośmiać się z katolików, a trochę udowodnić im, że Bóg to „religijny fotomontaż”. Jednocześnie czuła zazdrość: ludzie wierzący mieli pokój serca, a ona nie miała go nigdy.