„Bez Maryi nie ma Kościoła”. Głęboka i kontemplacyjna maryjność Josepha Ratzingera
Źródło:www.pl.aleteia.org
Agnieszka Bugała„Maryja podtrzymywała wiarę Piotra i apostołów w wieczerniku, a dziś podtrzymuje Ona moją i waszą wiarę” – mówił Benedykt XVI 26 maja 2006 r. na Jasnej Górze.
31 grudnia 2022 roku zmarł Joseph Ratzinger, emerytowany papież Benedykt XVI. Jego praca i zaangażowanie w sprawy Kościoła, zwłaszcza nieustanna troska o wierność doktrynie, stanie na straży depozytu wiary z jednej strony i odważne podejmowanie teologicznych dociekań z drugiej, zasługują na wielotomowe rozprawy, nie zmieszczą się w lapidarnym artykule.
Jednak to, co zachwyca w duchowości jednego z największych teologów naszych czasów, to piękna, mądra i głęboka maryjność papieża. Warto ją poznać, aby zrozumieć, że fides i ratio najpełniej wyraziły się właśnie w niej, Matce Jezusa.
Z mamą i tatą do Matki
Każdy ma swoje Wadowice, kremówki, pierwsze zachwyty i pierwsze rozczarowania. Nasze korzenie i początki często odsłaniają się w chwilach refleksyjnych wzruszeń i sięgania pamięcią do obrazów, wydarzeń i motywów, które miały istotny wpływ na nasze dalsze życie.
Nie inaczej wygląda to w rozmowach o dzieciństwie i początkach wiary z papieżem – seniorem. Papież wspomina życie w Bawarii, w rodzinie wiejskiego żandarma, którym był jego tato. Przeprowadzki i ciężka praca rodziców, ale też wielka ich troska o wykształcenie i formację trojga dzieci.
Ministrantura, zachwyt liturgią, Mozartem, wspólne pacierze przed posiłkami i różaniec odmawiany w czasie wędrówek z ojcem, gdy przeszedł na emeryturę i miał na co dzień więcej czasu. Wreszcie pielgrzymki do miejsc religijnych, zwłaszcza do sanktuarium maryjnego w Altötting.
„Miałem szczęście urodzić się w pobliżu Altötting. Wspólne pielgrzymki z moimi rodzicami i rodzeństwem należą do moich najwcześniejszych i najpiękniejszych wspomnień…” – wyznał kiedyś Benedykt XVI.
Czarna Madonna z Altötting stała się przez lata tak bliska Ratzingerowi, że gdy tylko został arcybiskupem Monachium, zaraz powierzył jej całą Bawarię. Po latach często do tego miejsca wracał, ale Maryja, Matka Jezusa stała się – zaraz po Bogu – najważniejszą osobą w jego życiu.
Ratzinger: bez Maryi nie ma Kościoła
Widział jej realną pomoc w małych i dużych sprawach Kościoła. Z okazji 40. rocznicy zakończenia Soboru Watykańskiego II podkreślił jego maryjne ramy i stwierdził, że „Maryja ukierunkowała całą jego drogę”.
„Pozostaje niezatarty w mej pamięci moment, gdy słysząc słowa Pawła VI: Mariam Sanctissimam declaramus Matrem Ecclesiae, czyli ogłaszamy Najświętszą Maryję Matką Kościoła, ojcowie soborowi odruchowo wstali ze swych miejsc i na stojąco klaskali, oddając hołd Matce Bożej, naszej Matce, Matce Kościoła” – wspominał.
„Bez Maryi nie ma Kościoła. Z Maryją rozpoczyna się ziemskie życie Jezusa i z Maryją pierwsze kroki stawia Kościół. W obu tych momentach panuje klimat słuchania Boga, skupienia. Maryja w nierzucający się w oczy sposób śledziła całą drogę, jaką Syn pokonał w swoim życiu publicznym i doszła za Nim aż pod krzyż, a teraz cichą modlitwą towarzyszy w drodze Kościołowi” – mówił też w czasie audiencji generalnej 14 marca 2012 r.
Zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową mówił: „W radości Zmartwychwstałego Pana, ufni w Jego ustawiczną pomoc, idźmy naprzód, Pan nas wspomoże, a Matka Boża będzie po naszej stronie” a w czasie pierwszej mszy papieskiej wyznał: „Uciekam się do macierzyńskiego wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny. W Jej ręce składam teraźniejszość i przyszłość mojej osoby i Kościoła. Przyzywam także wstawiennictwa świętych apostołów Piotra i Pawła oraz wszystkich świętych”.
Zwiastowanie
Ratzinger nie zatrzymuje się na jednorazowym uznaniu Jej roli w Kościele. Kontemplacja kolejnych etapów życia Maryi powraca w nauczaniu najpierw biskupa, a potem papieża. Zwiastowanie jest wydarzeniem, któremu przygląda się przez wiele lat wciąż odczytując je na nowo i opatrując nowym komentarzem, który pomaga nam zrozumieć znaczenie wizyty Archanioła Gabriela i decyzji młodziutkiej Dziewczyny z Nazaretu.
Wyobraźcie sobie, jak Maryja musiała się wtedy czuć. Była zalękniona, całkowicie poruszona tym, co miało Ją spotkać. Anioł zrozumiał Jej lęk i starał się natychmiast Ją uspokoić: „Nie bój się, Maryjo, Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię (Łk 1,30–35). To Duch dał Jej siłę i odwagę, by odpowiedziała na Boże wezwanie. To Duch pomógł Jej zrozumieć wielką tajemnicę, która miała się przez Nią wypełnić. To Duch ogarnął Ją swą miłością i sprawił, że poczęła w swoim łonie Syna Bożego – wyjaśniał i zaraz dodawał, że zwiastowanie to jest decydująca scena w dziejach związku Boga z Jego ludem.
Maryja w naszym imieniu powiedziała „tak”
„W Starym Testamencie Bóg odsłaniał się w sposób niepełny, stopniowo, podobnie jak my w naszych związkach osobistych. Naród wybrany potrzebował czasu, aby pogłębić swój związek z Bogiem. Czas przymierza z Izraelem był jak długi okres narzeczeństwa, czas zaręczyn.
Potem nadszedł moment decydujący, moment zaślubin, ustanowienia nowego i wiecznego przymierza. Stojąca w obliczu Boga Maryja reprezentowała całą ludzkość. Było to tak, jakby Bóg za pośrednictwem przesłania anielskiego oświadczył się ludziom. A Maryja w naszym imieniu powiedziała tak” – uczył papież.
W „Obrazach nadziei” pisał: „W dramacie zbawienia nie jest tak, że Maryja miałaby jakąś rolę do odegrania, aby potem zejść ze sceny, jak ktoś, kogo występ się skończył. Wcielenie z Niewiasty nie jest rolą, która po krótkim czasie zostałaby ‘załatwiona’. Wcielenie to wieczne bycie Boga z ziemią, z człowiekiem, z nami, którzy jesteśmy ziemią”.
Boże Narodzenie i krzyż
Refleksje nad tajemnicą Bożego Narodzenia to osobny watek w nauczaniu papieża z Niemiec.
Jego homilie i katechezy wygłoszone w okresie Bożego Narodzenia doczekały się nawet osobnej publikacji pt. „Tajemnica Wcielenia. Nauczanie papieskie”. Papież krok po kroku wyjaśnia w jakim celu Bóg chciał przyjąć ludzkie ciało.
„Bóg jest w ciele, aby zabić śmierć w nim ukrytą. Jak lekarstwo usuwa zepsucie, gdy łączy się z ciałem, i jak ciemność pierzcha po wniesieniu światła, tak i panująca w ludzkiej naturze śmierć musiała ustąpić przez obecność Boskości. I jak lód w wodzie, dopóki panuje noc i cień zatrzymuje wilgoć, a topnieje pod wpływem promieni słońca, tak i śmierć panowała do przyjścia Chrystusa.
Gdy jednak zjawiła się zbawcza łaska Boża i wzeszło słońce sprawiedliwości ‘zwycięstwo pochłonęło śmierć’, która nie mogła znieść obecności prawdziwego życia” – pisze za św. Bazylim.
W przemówieniu wygłoszonym 21 grudnia 2011 r. podkreśla, że „Ojcowie Kościoła nigdy nie oddzielali narodzenia Chrystusa od całego dzieła odkupienia, które znajduje swój szczyt w tajemnicy paschalnej. Wcielenie Syna Bożego traktowali nie tylko jako początek i warunek zbawienia, ale jako obecność samej tajemnicy naszego zbawienia: Bóg staje się człowiekiem, rodzi się jak dziecko, tak jak my, bierze nasze ciało, aby zwyciężyć śmierć i grzech. Szczyt dziejów miłości między Bogiem a człowiekiem przechodzi przez żłóbek w Betlejem i grób w Jerozolimie”.
Matka pod krzyżem Syna
Żaden z ziemskich etapów życia Jezusa nie toczył się w oderwaniu od Jego Matki. Dlatego chcąc właściwie i w pełni dotykać tajemnic Serca Jezusa, trzeba stawać do modlitwy z Matką – uczy papież. „Matka Chrystusa uczestniczyła w Męce swego Syna poprzez współcierpienie. U stóp Krzyża wypełnia się proroctwo Symeona – jej matczyne serce zostaje przeniknięte cierpieniem zadanym Niewinnemu, zrodzonemu z Jej ciała.
Tak jak Jezus zapłakał, tak również Maryja z pewnością płakała nad umęczonym ciałem swojego dziecka. Delikatność Maryi nie pozwala nam jednak poznać głębi Jej bólu; na ogrom tego cierpienia wskazuje jedynie tradycyjny symbol siedmiu mieczy boleści.
W godzinie śmierci „w osobie umiłowanego ucznia Jezus ukazuje swej Matce każdego ze swych uczniów, mówiąc Jej: Oto syn Twój” – mówił za św. Bernardem papież.
Wiara Maryi
Ratzinger przez wiele lat kontempluje wiarę Maryi, odkrywa w Niej źródło wiary w żywego Boga. „Maryja jest Tą, która uwierzyła i z Jej łona wytrysnęły strumienie wody żywej, które użyźniły historię rodzaju ludzkiego. Z Jej serca wierzącej i matki wytryskuje woda żywa, która oczyszcza i uzdrawia. Ilu ludzi poprzez zanurzenie się w sadzawkach w Lourdes odkryło łagodne macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny, doświadczyło go i przylgnęło do Niej, by bardziej zjednoczyć się z Panem!
Liturgiczną sekwencją święta Najświętszej Maryi Panny Bolesnej czcimy Maryję jako Fons amoris — Źródło miłości. W istocie, z serca Maryi wypływa bezinteresowna miłość, wyzwalająca w odpowiedzi miłość dzieci, która nieustannie winna się uszlachetniać. Jak każda matka, i doskonalej niż każda matka, Maryja wychowuje do miłości” – mówi w Lourdes. „Jedynym celem życia i działania Maryi jest przyprowadzanie nas do Jezusa” – podkreśla.
Jezus tak, Maryja nie?
Maryja nie chce czci dla samej siebie. Prośba – powtarzana wielokrotnie w objawieniach maryjnych, np. o odmawianie różańca – nie kieruje naszej uwagi na nią, to ona chce nieustannie kierować naszą uwagę na Syna.
„Bóg jest miłością, Deus caritas est! Ta prawda o Bogu jest najważniejsza, najistotniejsza. Wszystkim tym, którym trudno uwierzyć w Boga, dziś powtarzam: Bóg jest miłością. Bądźcie i wy, drodzy przyjaciele, świadkami tej prawdy. Będziecie nimi skutecznie, jeśli będziecie się uczyć w szkole Maryi.
Przy Niej doświadczycie, że Bóg jest miłością i tego kochającego Boga będziecie przekazywać światu, w tak różnorodne i bogate sposoby, jakie Duch Święty wam podpowie” – uczy papież Benedykt XVI.
Bez niej nie damy rady
W kilku katechezach, ale też w wywiadach – rzekach przeprowadzonych zwłaszcza przez Petera Seewalda, Joseph Ratzinger pochyla się nad problemem utraty wiary, albo naszej niewystarczającej troski o skarb, którym ona jest, a zostajemy jej posiadaczami w momencie chrztu. Realną pomoc w wytrwaniu w wierze widzi w Maryi, radzi by u niej szukać pomocy.
„Maryja podtrzymywała wiarę Piotra i apostołów w wieczerniku, a dziś podtrzymuje Ona moją i waszą wiarę” – mówił Benedykt XVI 26 maja 2006 r. na Jasnej Górze.
„Ona przyjęła oświadczyny Boga w naszym imieniu. Zatem zwróćmy się do Niej i prośmy Ją, by nas prowadziła, kiedy będziemy usiłowali dochować wierności życiodajnemu związkowi, jaki Bóg ustanowił z każdym z nas. Ona jest dla nas przykładem i natchnieniem, Ona wstawia się za nami przed swoim Synem i swą matczyną miłością chroni nas przed niebezpieczeństwem.
Od Jej pierwszego fiat, przez długie, zwyczajne, szare lata życia ukrytego, gdy wychowywała Jezusa czy gdy w Kanie Galilejskiej przynaglała Go do pierwszego znaku, czy wreszcie, gdy pod krzyżem wpatrywała się w Jezusa, ucząc się Go chwila po chwili. Najpierw przez wiarę, a potem w swoim łonie przyjęła Ona ciało Jezusa i wydała Go na świat. Dzień po dniu z zachwytem Go adorowała, z odpowiedzialną miłością Mu służyła, w sercu śpiewając Magnificat” – uczy Benedykt XVI.